kobieta ma wiele twarzy
Anna Hildt. Skin flooding jest nowym trendem w pielęgnacji skóry twarzy, który szybko podbił media społecznościowe, a zwłaszcza tik-toka. To specjalny sposób, w jaki nakłada się
Zło ma wiele twarzy. Wanda Półtawska – 100-letnia kobieta, do której lgnęła młodzież . n. Chrześcijanie nie obchodzą Halloween
Nie tylko podobało mi się, ja się najnormalniej w świecie zakochałam w tej prozie. Zeruya Shalev bardzo podstępnie rzuciła na mnie jakieś zaklęcie i teraz już nie ucieknę z jej uścisku. Shalev nie skupia się wyłącznie na głównych bohaterach, bo ból towarzyszy wszystkim. Pogrążonym w poczuciu winy i rutyny małżonkom
🔥🔥🔥Poza lepszym wyglądem joga twarzy ma wiele przyjemnych „efektów ubocznych”: ćwiczenia oczu poprawiają wzrok, masaże uszu i niektóre ćwiczenia twarzy poprawiają słuch i nie pozwalają uszom zapadać się do środka głowy, ćwiczenia i masaże okolicy ust sprawiają, że wyraźniej mówisz, rozluźnianie żwaczy pozwala nam nie zjadać własnych zębów, masaże
“Lissy” to opowieść o złu, które ma wiele twarzy, każdą wykrzywioną w przerażającym grymasie. Na ile sposobów można być niegodziwym, podłym, o sercu twardszym aniżeli kamień? Bohaterowie, których ścieżki życia krzyżują się w tej książce, z nienaturalnym chłodem opowiadają, jak otoczenie zmieniło ich raz na zawsze.
nonton film avengers social club sub indonesia. Luna Bingham jest ogromną fanką tatuaży. Kobieta od lat ozdabia swoje ciało. Niestety młoda mama często spotyka się z negatywnymi komentarzami na temat swojego wyglądu. Ludzie biorą ją za kryminalistkę, uważają, że jest złą matką i będzie zmuszała swoją córeczkę do wykonywania tatuaży. Zobacz film: "Matka ocaliła życie dziecka dzięki informacjom z sieci" spis treści 1. "Ludzie zakładają, że jestem, oszustką, kryminalistką i złą matką" 1. "Ludzie zakładają, że jestem, oszustką, kryminalistką i złą matką" Ponad 50 procent ciała Luny jest pokryte czarnym atramentem. 23-latka zdecydowała nawet, że wykona kilka tatuaży na twarzy. Nad jej brwią widnieje słowo "demon", na policzku możemy dostrzec topór, na czole pajęczynę, a pod okiem napis "Paisley" - imię trzymiesięcznej córki kobiety. Kobieta jest stale krytykowana z powodu tatuaży na twarzy (Facebook) Luna pracuje w handlu. Nieznajomi często oceniają ją przez pryzmat wyglądu. - Ludzie zakładają, że jestem, oszustką, kryminalistką i złą matką. Nie jestem naiwna i wiem, że tatuaże na twarzy często kojarzą się z więzieniem. Ale dlaczego oceniamy innych tylko po pozorach? - pyta młoda mama. Kobieta twierdzi, że codziennie czyta w internecie negatywne komentarze na temat swojego wyglądu. - Codziennie widzę krytykę, ale na szczęście mam grubą skórę. Ludzie pytają, ile czasu spędziłam w więzieniu, krytykują moje metody wychowawcze i zastanawiają się, czy w ogóle powinnam mieć dzieci - mówi. - To frustrujące, bo zawsze chciałam być mamą i zawsze wiedziałam, że będę dobrą mamą - dodaje. Kobieta uważa, że tatuaże są piękną ozdobą ciała. Młoda mama próbuje zmienić opinie ludzi na ich temat w mediach społecznościowych. - Tatuaże dodają mi pewności siebie. Od najmłodszych lat wiedziałam, że chcę być mocno wytatuowana. Chcę pokazać ludziom, że tatuaże zdobią ciało, mówią coś o historii człowieka, który je nosi. Postrzegam tatuaże jako formę ekspresji. To, co mam na skórze, nie czyni mnie złym rodzicem - tłumaczy. Luna i jej partner Jim (Facebook) Kobieta nie rozumie, skąd u innych przekonanie, że będzie namawiała swoją córeczkę do wykonywania tatuaży. - Mój partner Jim Head, który jest kierowcą furgonetki, też ma wiele tatuaży. Osoby, które nas krytykują, zakładają, że będziemy zmuszali naszą córkę do robienia tatuaży. Przecież to niedorzeczne. Marzę tylko o tym, aby Paisley była szczęśliwa. Nie obchodzi mnie czy będzie miała tatuaże, czy nie - podsumowuje. Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez Polecane polecamy
Kobieta ma wiele twarzy... Międzynarodowy Dzień Kobiet jest obecnie obchodzony w kilkudziesięciu państwach na świecie. Również w Polsce, gdzie często łączony jest z działaniami feministek – co roku organizowane są tzw. manify, czyli manifestacje mające na celu promowanie równouprawnienia i walkę z dyskryminacją kobiet, zwłaszcza w życiu zawodowym i politycznym. W Wyższej Szkole Biznesu również świętujemy ten dzień przez cały tydzień…Kobieta ma wiele twarzy. Ciekawe spotkania czekają...Z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet zapraszamy do udziału w bezpłatnych warsztatach i wykładach, dedykowanych głównie kobietom, ale nie zapisach na warsztaty obowiązuje kolejność zgłoszeń. Liczba miejsc jest warsztaty są bezpłatne!Środa, 8 marca 2017 – AUDYTORIUM DCzego naprawdę chcą kobiety? Międzykulturowe badania nad nadzw. dr hab. Maciej Witkowski - antropolog i psycholog kulturowy; profesor nazdwyczajny w Katedrze Pedagogiki Wyższej Szkoły Biznesu w Dąbrowie Górniczej. Od kilkunastu lat zajmuje się problematyką integrowania Romów w Polsce i innych krajach oraz metodologią badań kulturowych w różnych obszarach nauk społecznych. Jest autorem książek "Polityka i antropologia. Praktyki integrowania Bergitka Roma w karpackich wioskach w Polsce" (2016) oraz "Menedżer czy antropolog? Jak powstaje dyskurs w międzykulturowym marketingu i zarządzaniu" (2007). 328Jak odpowiednie żywienie i styl życia wpływa na organizm kobiety?Gabriela Grzechuła – zielarz-fizjoterapeuta. Zajmuje się dietetyką oraz ziołolecznictwem wg Tradycyjnej Medycyny Chińskiej. Wykwalifikowana specjalistka, którą cechuje holistyczne podejście do rozwoju ciała i życia 239Dziecko w kadrze, czyli jak zrobić zdjęcie swojemu maluszkowi?Zuzanna Bernacka - absolwentka katowickiej szkoły fotografii Fotoedukacja. Zakochana w obiektywie i w ludziach, czego efektem jest niezwykle urokliwe miejsce na mapie Katowic - Kawiarnia – 240Dlaczego nie umiemy ze sobą rozmawiać?Elżbieta Kowacka - trener rozwoju kompetencji osobistych, zajęcia prowadzi z wykorzystaniem narzędzi coachingowych. Wykładowca akademicki, promotorka Śląsko-Zagłębiowskiego Kongresu Mam. – 244Powrót kobiecości – czyli jak dobrze wglądać i czuć się w sukience?”Sylwia Dobiczek – Gierez - projektantka autorskiej mody z mocnymi kolorystycznymi elementami, założycielka i właścicielka marki modowej dla kobiet Off The Grid. Tworzy nieprzeciętne przykuwające uwagę, a zarazem funkcjonalne projekty dla aktywnych kobiet, które chcą podkreślić swoją niezależność oraz naturalną pewność siebie. Stawia na nowoczesne i naturalne tkaniny oraz oryginalne dodatki. Filozofia jej pracy jest zgodna z zasadą Sprawiedliwego Handlu. Członkini Stowarzyszenia Tyskie szpilki w Biznesie oraz mentorka w Akademii Biznesu Tyskich Szpilek. Właścicielka sklepu internetowego. Posiada własną pracownię wyposażoną w specjalistyczne maszyny pozwalające na perfekcyjne wykończenie ubrań. Wykonuje również projekty na indywidualne zamówienie oraz uważnie wsłuchuje się w opinie i potrzeby kobiet. Współpracuje z polskimi i zagranicznymi producentami materiałów i dodatków, które dobiera z ogromną starannością. 245Wiecznie młoda – czyli jak bezpiecznie ingerować swoja urodę? (każda -20% na zabieg mezoterapii igłowej / jedna wylosuje zabieg mezoterapii igłowej)Katarzyna Kamola – właścicielka kliniki kosmetologii K 3 (wśród uczestniczek zostanie rozlosowany zabieg mezoterapii igłowej; wszystkie uczestniczki otrzymają bonifikaty na zabiegi) 230Kosmetyczny zawrót głowyDorota Rakowska – Akademia Kobiecości w – 238Zaprogramuj się na sukces. Rola pozytywnego myślenia w osiąganiu zamierzonych celówdr Magdalena Kot-Radojewska - doktor nauk ekonomicznych w dyscyplinie nauki o zarządzaniu, socjolog, pedagog, trener; adiunkt i Kierownik Akademickiego Biura Karier Wyższej Szkoły Biznesu w Dąbrowie Górniczej, ekspert ds. ewaluacji w projektach UE, zastępca Redaktor Naczelnej wydawnictwa „Nauka i Biznes”; członek Towarzystwa Naukowego Organizacji i Kierownictwa / o. Dąbrowa Górnicza oraz Centrum Komunikacji i Mediacji Dialog, odznaczona Medalem Komisji Edukacji Narodowej za zasługi dla oświaty; autorka publikacji z zakresu ZZL i kształcenia ustawicznego. Wśród wystawców odzieżowa „OFF THE GRID”Klinika kosmetologii K 3Akademia KobiecościGaleria Sweet Home & GardenFormułaFit - Milena Witecka - pomiar i analiza składu ciała oraz porady treningowe i żywienioweMydlomaniaOmnomnomSzczegóły i zapisy na: Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Bielizna ciążowa ma wiele twarzy. Różnorodne fasony, mniej i bardziej fikuśne, pozwalają wybrać taką, która naprawdę nam się podoba, a nie taką, którą kupujemy jedynie dla świętego spokoju. Przede wszystkim priorytetem jest nasz osobisty komfort, kiedy taka bielizna będzie już na naszym ciele. Dylemat figi czy stringi przyszła mama powinna rozwiązać w oparciu o własne upodobania bieliźniane. Jeśli przed ciążą lubiła nosić stringi, nie ma powodu, by w ciąży z nich rezygnowała. Szkopuł tkwi w wyborze odpowiedniego fasonu, bo stringi dla kobiet w ciąży wyglądają nieco inaczej niż te, do których jesteśmy przyzwyczajone. Producenci zadbali o to, by taka bielizna ciążowa była przede wszystkim bezuciskowa i przewiewna. To bardzo ważne z uwagi na szalenie wrażliwą skórę podczas ciąży i większą podatność na wszelkie infekcje, w tym także intymne. Mitem jest, że przyszła mama powinna z nich całkowicie zrezygnować w trosce o swoje zaś to klasyka, z której trudno zrezygnować, bo ich noszenie to prawdziwy komfort, który dla wielu kobiet jest znacznie większy, niż w przypadku noszenia stringów. Figi ciążowe mają poszerzony przód z uwagi na rosnący brzuch. W zależności od naszych upodobań może on zakrywać część brzucha lub całość. Bielizna ciążowa tego typu staje się niezbędna około 5 miesiąca ciąży, kiedy zmiany w naszym ciele są już bardzo widoczne. Decydując się na specjalne figi, warto zwrócić uwagę nie tylko na to, czy materiał, z którego są wykonane, jest przewiewny, ale też na to, jak zostały wykonany. Im mniej szwów, tym lepiej dla nas. Nie ma bowiem wówczas opcji, że coś nas będzie uciskać i tym samym wywoływać dyskomfort. Poza klasycznymi figami, na przyszłą mamę czekają także w sklepach szorty i bokserki. Jest w czym wybierać i warto to robić zgodnie z własnymi preferencjami, a nie z tym, co starają się nam narzucić avg. rating (0% score) - 0 votesNajpopularniejsze telefony w 2021
Spakowały walizki, na tydzień rzuciły mężów, chłopaków, pracę i dom. I przyjechały do letniej szkoły feminizmu Mirka z Gdyni, matka czwórki dzieci. Po pięćdziesiątce stwierdziła, że idzie na studia, wystartuje w wyborach samorządowych i nauczy się argentyńskiego tanga. Agata kończy studia na Uniwersytecie Warszawskim i zbiera materiał do pracy magisterskiej, a Ewka, która jest dziennikarką, chciała w końcu się dowiedzieć, dlaczego faceci tak strasznie boją się feministek. Co je łączy? Wszystkie zapłaciły 300 zł wpisowego, spakowały walizki i na tydzień rzuciły mężów, chłopaków, pracę, dom. I przyjechały do letniej szkoły feminizmu. Szkoła odbyła się już po raz piąty. Tym razem w Sopocie, choć miejsce co roku się zmienia, aby dać szansę wszystkim kobietom. Informacje o tym, co, gdzie i kiedy, rozchodziły się pocztą pantoflową. Jedna dziewczyna dowiedziała się od drugiej, przyjaciółka wysłała przyjaciółkę, a było i tak, że córka matkę. – Ja znalazłam informacje na stronie wydrukowałam i pokazałam koleżankom. No i zostałam oddelegowana – opowiada Becia, która nie opuściła ani jednego wykładu, seminarium czy warsztatu. Zajęcia zaplanowano na tydzień, od rana do wieczora. Przynajmniej te oficjalne, bo dziewczyny i tak pół nocy przegadywały na korytarzu. Zasady były dwie: można tu przyjechać tylko raz i facetom wstęp wzbroniony. Przynajmniej na razie, bo panowie jeszcze nie dorośli do rozmów o feminizmie. – Max Weber żałował kiedyś, że po 1970 r. kobiety w Niemczech mogą już należeć do towarzystw naukowych. Wolałby, żeby w ogóle na takie spotkania nie przychodziły. Bo wtedy mężczyźni zamiast dyskutować, zamieniają się w koguty – tłumaczy wykładowczyni szkoły, Bożena Chołuj. – U nas jest inaczej. Kobiety nie popisują się przed mężczyznami, ale zamykają się przed nimi. Żeby źle nie wypaść. Różne twarze Zdaniem Agnieszki Grzybek, szefowej Ośki i współorganizatorki szkoły, kobiety ciągnie do takich zjazdów. – Pierwszeństwo miały dziewczyny z małych miejscowości i wsi. Są studentki, ale jest i właścicielka trzech barów, i policjantka z Opola – wylicza. Mirosława Daduń jest z Gdyni. 57 lat, niecałe 70 kg. Mini, buty na wysokim obcasie, burza blond włosów i iskry w oczach rozsyłane przy każdym uśmiechu. Ma czwórkę dzieci. A na liście zajęć taniec, aktorstwo, studia na Uniwersytecie Gdańskim, jazdę konno i tenis. W Gdyni prowadzi jeszcze klub dla kobiet dojrzałych. Kandydowała z listy SLD w wyborach samorządowych, ale przegrała, bo na plakatach wyborczych wyszła za młodo. Poza tym ludzie mówili: “Po co baba pcha się do polityki?”. – Warto pokazywać kobietom, że wszystko jest możliwe i nie ma tematów tabu. Na przykład seksualność kobiet dojrzałych traktuje się równie egzotycznie, jak życie seksualne dzikich. Partner takiej babki traci na nią ochotę, a do pionu jest w stanie go postawić już tylko 20-latka – mówi Mirka. Tłumaczy, że jest feministką, która uwielbia facetów. Tak kocha swojego męża, że wybaczyłaby mu drobne miłostki. Nie można całkowicie zawładnąć życiem drugiego człowieka. Tego samego oczekuje od męża. Bo wolność jest sprawą najważniejszą. Ciemnowłosa Ewka jest dziennikarką. Pochodzi z Warmii, mieszka na Mazurach, w 16-tysięcznym miasteczku. – Tam do feminizmu podchodzi się jak do jeża. O Boże, feministka! Stereotypów na ten temat jest mnóstwo. Główny: o co chodzi tym babom, w końcu w Polsce mamy równość. Przed wyjazdem kilka pań powiedziało, że jak wrócę, chciałyby się ze mną spotkać. Bo one muszą wiedzieć, jakie te wyzwolone kobiety są naprawdę. Ich mężowie żartowali: “Niech pani po powrocie nie rozmawia tylko z naszymi żonami, bo jeszcze nam się zbuntują” – opowiada. I tłumaczy: – Jeszcze nie wiem, czy to mnie wciągnie. Chcę wiedzieć, o co chodzi w polskim feminizmie. Poza tym zawsze zastanawiałam się, dlaczego reformę oświaty albo służby zdrowia robią głównie mężczyźni, skoro to kobiety odprowadzają dzieci do przedszkola i szkoły, chodzą z nimi do lekarza czy apteki. – Feminizm ma wiele twarzy. Drugiego dnia zebrałyśmy się wieczorem i któraś rzuciła: “Powiedzcie, jakie macie poglądy”. Nie spodziewałam się, że będą aż tak różne – dodaje Agnieszka Pindera, która w Lublinie studiuje kulturoznawstwo. Obroniła pracę licencjacką, a w październiku musi podać tytuł pracy magisterskiej. Szuka więc tu tematu. Tylko trzy osoby wiedzą, że tu przyjechała. Mówi, że dość już ma odczarowywania stereotypów i tłumaczenia, że feminizm nie polega na gnojeniu facetów. Beata Domaszewicz, dla dziewczyn Becia, ma teraz w życiu taki okres, że bardzo interesuje się wszystkimi organizacjami pozarządowymi. Ruchem kobiecym też. Mieszka na wsi, w Gąsawach Rządowych, między Radomiem a Kielcami. Tamtejsze kobiety coraz poważniej myślą o założeniu jakiegoś stowarzyszenia. – A taka szkoła to kuźnia kontaktów – tłumaczy. – Wstrząsnęła mną rozmowa o stereotypach. Mam czwórkę dzieci, dwie dziewczynki i dwóch chłopców, i sama nieświadomie wychowałam je według tych wszystkich stereotypów. Dziewczynki sprzątają, zmywają, mają obowiązki. Chłopcy są co najwyżej od wyrzucania śmieci. Chcę wprowadzić w rodzinie zmiany, choć nie drogą rewolucji, ale ewolucji. Prowokacyjne suczki Na zajęciach prowadzonych przez Katarzynę Bratkowską mówi się o wizerunku kobiety w filmie i reklamie. – Jest jakaś podjarka w pokazywaniu ciał kobiet w kostnicy. Tu jakieś wydłubane oko, tu wyrwany kawałek ciała – mówi. – Faceci, z którymi rozmawiałam, nie rozumieją, że nie są to filmy o seryjnym mordercy znęcającym się nad ciałem kobiety. To raczej reżyser, scenarzysta, a nawet widz znęcają się nad nią symbolicznie. Inne seminarium: czy ładnym i zgrabnym jest łatwiej? Na przykład w szkole. – Moja koleżanka, długie blond włosy, śliczna jak anioł była dla nauczycielki tylko topielicą na mieliźnie – opowiada jedna z dziewczyn. – Nauczyciele często naruszają naszą cielesność. Ale jeśli taki widzi na lekcji nastolatkę z gołym brzuchem, dekoltem do pasa i kolczykami do kolan, to ma problem z określeniem, co jest naruszeniem cielesności, a co nie. – Tak, ale też nie należy się dziwić tej dziewczynie. Kupuje pisemka dla nastolatek, a tam taki wizerunek jest właśnie modny. I ona próbuje tylko upodobnić się do twarzy z okładek – broni inna. – Moje nauczycielki w gimnazjum powiedziały, że dziewczynki w tym wieku to są takie suczki, prowokacyjne i wulgarne. Bo ta burza hormonalna robi z nimi takie rzeczy – dodaje kolejna. – Jest jeden temat, którego nie było na tych zajęciach, bo jeszcze za wcześnie. Lesbianizm. Taki temat mógłby wzbudzić zbyt duże opory – mówi Agnieszka Grzybek. – Coraz więcej kobiet przyznaje się publicznie, że dokonało aborcji, ale mało która odważyłaby się teraz przyznać, że jest lesbijką. To wyszło na warsztatach antydyskryminacyjnych. Jedno ćwiczenie miało pokazać, jak bardzo zróżnicowanym jesteśmy społeczeństwem. Najpierw wszystkie dziewczyny stały w jednym rzędzie i trzymały się za ręce. A potem było tak: która skończyła wyższe studia – krok do przodu, która jest lesbijką – krok do tyłu, która ma świetną pracę – krok do przodu, która stosuje środki antykoncepcyjne – krok do tyłu. I tak dalej. Szybko łańcuch, od którego zaczynały, został przerwany. Co tam, pani, w polityce… – Polkom brakuje odwagi i przekonania, że świat polityki jest też dla nich. Tymczasem działać trzeba koniecznie. Przykłady? Politycy, i to lewicowi, sugerowali, żeby zlikwidować urząd pełnomocniczki do spraw równego statusu. Poza tym pełnomocniczka nie ma już statusu sekretarza stanu, tylko podsekretarza. A jak przyjdzie rząd prawicowy, w ogóle może zniknąć – alarmuje Małgorzata Tarasewicz, dyrektorka kobiecego stowarzyszenia NEWW Polska, jedna z wykładowczyń. – Na szczęście po szkole feminizmu zawsze coś się dzieje – przekonuje Agnieszka Grzybek. I wylicza: – Jedne z pierwszych absolwentek założyły Stowarzyszenie na rzecz Kobiet Baba w Zielonej Górze. Inne – Nieformalną Grupę Genda w Słubicach. Pełnomocniczka do spraw równego statusu przy wojewodzie śląskim, Dorota Stasikowska, też jest absolwentką szkoły. – Boję się, żeby to, co w nas zakiełkowało, nie zwiędło. Nagle dziewczyny ruszą do domu i będą musiały stawić czoła rzeczywistości. Chciałabym, żeby każda z nas miała po tej szkole siłę. A nie tylko chwilową euforię – mówi Agata. – Ważne, co mam w głowie i co zrobię na własnym podwórku. Nie muszę być wielką działaczką feministyczną – dodaje Becia. Ostatniego dnia szkoły było wielkie podsumowanie. Niektóre się popłakały, niektóre czuły się zagubione, inne przekonywały, że już wszystko sobie poukładały. – Gratuluję, jesteś feministką – mówiła Gosia Dymowska z Ośki, wręczając dziewczynom dyplomy. Były czerwone i białe wino, zbiorowe zdjęcia i objęcia. Dyganie i całowanie (choć te ze sporą dozą ironii). Potem rozmowy i rozmowy. I obietnice, że z tą wiedzą trzeba będzie coś zrobić. – Na szczytach polskiej polityki są już prawdziwe feministki – pocieszała Bożena Chołuj. – Na przykład Magda Środa. Nie mogłam uwierzyć, że ona została wybrana na pełnomocniczkę do spraw równościowych. Izabela Jaruga-Nowacka, Danuta Waniek czy Barbara Labuda to też feministki pierwszej wody. W Polsce na początku lat 90. ostro dyskutowano, jak ustawić kobietę w społeczeństwie. W Sejmie zawsze była pełna sala, gdy mówiło się o aborcji. Gdy natomiast na tapetę brano kwestie gospodarcze, panów polityków gdzieś wywiewało. I będzie tak dalej, dopóki myśli feministycznej nie uda się zaszczepić na szerszą skalę. Podobne wpisy
Kilkadziesiąt zdjęć pań oglądać można w sali widowiskowej Gminnego Ośrodka Kultury w Rędzinach. Autorem prac jest częstochowianin Rafał Młynarczyk. Wernisaż wystawy odbył się w minioną zdjęć pań oglądać można w sali widowiskowej Gminnego Ośrodka Kultury w Rędzinach. Autorem prac jest częstochowianin Rafał wystawy odbył się w minioną niedzielę. Na otwarcie ekspozycji przybyli nie tylko przyjaciele artysty, ale także zainteresowani sztuką mieszkańcy gminy. Otwarciu towarzyszył koncert nostalgicznych piosenek w wykonaniu rędzinianki Marty Młynarczyk studiuje zaocznie fotografię w Katowicach, na co dzień pracuje w jednym z zakładów fotograficznych w Częstochowie. Na ekspozycję do Rędzin przywiózł portrety i Robieniem zdjęć zajmuję się od dawna - opowiada autor. - Fotografowanie zainteresowało mnie, kiedy byłem uczniem szkoły podstawowej. Kupiłem sobie wtedy powiększalnik i w domu zacząłem eksperymenty fotograficzne. Na początku robiłem zdjęcia rodzinie, potem znajomym. Z czasem zająłem się portretami. Jak opowiada, jego modelkami były najczęściej koleżanki. Kobieta i jej ciało zafascynowały artystę. Na swoich zdjęciach zaczął uwieczniać panie, przygotowując cykle zdjęć. Pokazywał na nich, jak różna może być twarz tej samej osoby. To właśnie fotografie z tego cyklu oglądać można w Rędzinach. Na ekspozycji Rafał Młynarczyk zaprezentował także pejzaże oraz fotografowane detale i martwe natury. Rędzińska wystawa jest drugą ekspozycją prac młodego artysty. Wcześniej jego zdjęcia oglądali mieszkańcy właśnie wystawę w Bibliotece Głównej Akademii im. Jana Długosza - mówi Rafał Młynarczyk. - Razem z kolegą, Markiem Siłakiewiczem, pokażemy fotografie współczesnej i starej Częstochowy. Mam podobny pomysł także na ekspozycję w Kłobucku. Tym razem jednak moim zdjęciom towarzyszyć będą obrazy w GOK-u w Rędzinach czynna będzie do 15 lutego. Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera
kobieta ma wiele twarzy