kocham starszą od siebie kobietę

Rozwiodłem się z pierwszą żoną i poślubiłem ponownie kobietę starszą ode mnie o 7 lat. Dodatkowo, miała już ona syna z pierwszego małżeństwa. Wszyscy krewni oraz rodzina odradzali mi to, ale nigdy nie żałowałem mojej decyzji. Teraz mamy wielodzietną rodzinę, a różnica wieku między nami stała się zupełnie niewidoczna. Spotkałem tam starszą od siebie kobietę. J'ai connu une femme plus âgée que moi. Spotkałem tam starszą od siebie kobietę. Là-bas, j'ai rencontré une femme plus âgée que moi. Autres exemples en contexte Napisano Grudzień 6, 2014. gość dziś Nie prowokuje! Naprawdę kocham siostrę i z nią sypiam. Tylko że ona jest z innego ojca, bo jej ojciec jest Polakiem. Wiem że to chore, ale bardzo ją Oddal się od siebie nikomu właściwe uczucie poczucie winy i czerpać pełną przyjemność z przekonywania siebie, że masz do tego prawo, bez względu na wszystko. Czasami w związku, gdy kobieta jest starsza, a jej mężczyzna młodszy, zabrania sobie spokojnego cieszenia się życiem i zaczyna się komplikować o to, co wystarczy do Nie boją się miana "pantoflarza", gdy starają się o swoją wybrankę, chcą wiedzieć, że ich związek będzie miejscem równych obowiązków i praw, bo z doświadczenia wiedzą, że tylko to zadziała na dłużej. 6. Poczucie bezpieczeństwa. Złośliwi lubią powtarzać, że młodsze kobiety do starszych mężczyzn zachęca ich portfel. nonton film avengers social club sub indonesia. {"type":"film","id":95813,"links":[{"id":"filmWhereToWatchTv","href":"/film/Romantyczna+Sara-1995-95813/tv","text":"W TV"}]}Brad, młody i atrakcyjny mężczyzna, spotyka na plaży nieco starszą od siebie, piękną kobietę, imieniem Sara i postanawiają przeżyć najbardziej romantyczną przygodę życia. Dołącza do nich inna i Sara spotykają się na przyjęciu i natychmiast zauważają siebie nawzajem. Ulegając wzajemnej fascynacji, idą do Brada by się kochać. Nagle Brad przypomina sobie, że musi czekać do jutra rana, by usłyszeć wyniki testu na AIDS. Sara decyduje się zostać z nim. Obydwoje czekają na przyjście poranka, zwierzając się z swoich seksualnych doświadczeń, oraz zwalczając swój coraz większy pociąg do siebie... Kilkadziesiąt lat temu związek, w którym kobieta miała więcej lat niż jej partner, oznaczał skandal. A dziś? Specjaliści twierdzą, że wielu mężczyzn, szukając partnerek o silnych osobowościach, nieraz znajduje je w starszych od siebie przedstawicielkach płci pięknej. "Nie wiem, czy mam prawo kontynuować związek z dużo młodszym partnerem?", "Młodszy partner – czy to coś złego?". W internecie można znaleźć zapisy rozmów anonimowych kobiet. Są w różnym wieku. Opisują swoje życiowe historie, proszą o radę, dzielą się swoimi problemami i wątpliwościami, opowiadają o szczęściu i udanych związkach. Z wirtualnych dyskusji wyłaniają się głosy za i przeciw. Podobnie jak w realu. Czterdziestolatka z trzydziestolatkiej Joanna ma 40 lat, a jej partner jest młodszy o dziewięć lat. Kiedyś myślała, że różnica wieku może być problemem. Teraz stanowczo zaprzecza. – Mam koleżanki, które mają partnerów rówieśników i kłócą się, rozstają, żyją w separacji, niektóre się rozwodzą. Czasem żyją pod jednym dachem z osobą, która wydaje się kimś obcym. Sama rozwiodła się z mężem starszym o trzy lata. Więcej ich dzieliło, niż łączyło. Jej zdaniem, różnica wieku może być istotniejsza, gdy kobieta jest blisko trzydziestki, a partner jest sporo młodszy. – W naszej sytuacji różnica nie jest tak widoczna, osoba, z którą jestem w związku, jest dojrzała i odpowiedzialna, czuję się przy niej bezpiecznie – mówi Joanna. Z partnerem łączy ją miłość do sportu – są zapalonymi kibicami piłki nożnej. Poza tym mają podobne poglądy na różne tematy, te same rzeczy mają dla nich wartość. – Jeszcze 10, 15 lat temu wiadomość o tym, że jestem z młodszym mężczyzną, pewnie wywołałaby oburzenie i zaskoczenie w moim środowisku, wśród znajomych czy w rodzinie. Teraz takie rzeczy nie dziwią. Nie spotkałam się jeszcze z jawną krytyką ani przykrymi słowami na temat naszego związku. Joanna podkreśla, że ona i jej partner nie różnią się niczym od innych par. – Jedyna kwestia, która nas dzieli, dotyczy dzieci. Mój partner chciałby mieć dziecko, a mnie już trudno się na to zdecydować ze względu na wiek. Poza tym mam już dwójkę dzieci z pierwszego małżeństwa – mówi. Odbierali to jako tanią sensację Agnieszka (39 lat) jest wizażystką. Swojego partnera poznała pięć lat temu. Zaczęło się od wirtualnych rozmów. Przez internet mogli ze sobą rozmawiać szczerze, bez udawania. Opowiadali o tym, co ich boli, jak wyglądało ich życie do tej pory, co chcieliby zmienić. Obydwoje mieli za sobą burzliwe związki i czuli, że są na życiowym zakręcie. W końcu zaczęli się spotykać. – To mężczyzna bardzo zrównoważony emocjonalnie, odpowiedzialny – mówi Agnieszka. – Nie chodzi tylko o charakter czy osobowość, ale też wartości wyniesione z domu, wychowanie, które wpływa na to, jak postrzega się świat. Wiek nie ma tutaj znaczenia. Nie czujemy tych dziewięciu lat różnicy. Rodzina też nie widziała w tym żadnego problemu. Agnieszka bardzo się z tego cieszy, bo dobrze pamięta opowieści swoich koleżanek, które też związały się z młodszymi partnerami. – Były afery rodzinne, kłótnie, płacz - mówi. - Niektórzy odbierali to jako sensację. My na szczęście czegoś takiego nie doświadczyliśmy. Przyznaje, że dobrze się czuje wśród osób młodszych od siebie. Jej partner z kolei bardzo ceni u kobiet ich dojrzałość. Problemy w związku? Ich lista nie jest długa i zdaniem Agnieszki nie różni się wiele od tych, które występują u innych par. Ostatnio pojawia się jednak temat, na który 39-latka patrzy inaczej niż jej 30-letni partner. – Chodzi o sformalizowanie związku, plany związane z powiększeniem rodziny. Tutaj nasze poglądy nieco się rozmijają. Ja jestem starsza i na razie nie myślę o kolejnej ciąży, gdyż mam już jedno dziecko z pierwszego związku. Mam nadzieję, że wspólnie uda nam się wypracować jakiś kompromis. Zostawił mnie dla młodszej "A mnie właśnie zostawił facet młodszy o 14 lat. Dla równolatki! Byliśmy cztery lata razem i było jak w bajce, dla niego zostawiłam poprzedniego faceta, zrezygnowałam z ustabilizowanego życia" – pisze na forum internetowym kobieta o nicku "zraniona". Opowiada też o ukrywaniu związku, życiu w tajemnicy i zdradzie partnera. "Młodzi się nami bawią… byłam dwa razy w takim związku i dwukrotnie zostałam porzucona" – dodaje internautka, posługująca się nickiem "kobietka 40+". Przestrogi, porady, ostra krytyka i poparcie dla związków z różnicą wieku – w wirtualnym świecie ten temat wywołuje dużo emocji. Nie brakuje głosów kobiet, które obawiają się, że partner wymieni je kiedyś na "nowszy model". "Zarzekałam się, że wiek nie gra roli, ale to nieprawda" – żali się ktoś w sieci. "Wizja porzuconej za kilka lub kilkanaście lat starszej pani jest dla mnie niemożliwa do zniesienia" – opowiada o swojej walce z uczuciami anonimowa kobieta. Internautka o nicku "zdesperowana" przekonuje, że związki, w których kobieta jest starsza, rozpadają się, jeśli ma ona już dziecko i nie planuje kolejnego, a spotyka kawalera myślącego o założeniu rodziny. "Faceci też chcą mieć dziecko, tylko przychodzi to u nich później" – podkreśla. Niesmaczna różnica wieku Jak zauważa socjolog rodziny, dr Małgorzata Duda, związków, w których kobieta jest starsza od partnera, nie przybywa gwałtownie, ale coraz częściej w społeczeństwie porusza się ten temat. – Kilkadziesiąt lat temu takie związki były odbierane jako niesmaczne obyczajowo, wstydliwe – tłumaczy dr Duda. – Wynikało to ze stereotypów kulturowych i tradycji. Uważano, że to mężczyzna jest głową rodziny, ostoją, siłą, dlatego związki, w których mężczyzna był starszy od partnerki, wydawały się czymś naturalnym. Do tego dochodzi podświadome przekonanie, że młodsza partnerka może zapewnić zdrowe potomstwo. Jak zauważa dr Duda, na przestrzeni ostatnich lat zmieniły się wzorzec rodziny i postrzeganie ról społecznych. Kobiety na równi z mężczyznami stawiają na aktywność zawodową, często późno decydują się na macierzyństwo. Zdarzają się też pary, które wybierają bezdzietność. – Część mężczyzn akceptuje taki stan rzeczy – tłumaczy socjolog. – Wielu współczesnych mężczyzn szuka w partnerce silnego oparcia. Pokazują to badania, przeprowadzone wśród nastolatków. Po części wynika to z sytuacji domowej. Jeśli w rodzinie brakowało mocnych, ustabilizowanych wzorców zachowań, to młody człowiek, wchodząc w dorosłe życie, czuje się niepewnie. Pojawia się też syndrom dorosłego dziecka. Obecnie dużo później bierzemy odpowiedzialność, zakładamy rodziny. Wydłuża się czas edukacji, więc pewne decyzje zostają odroczone w czasie. Nie chodzi o to, że mężczyźni zniewieścieli, ale znacznie częściej uzewnętrzniają swoje uczucia. Społeczeństwo dopuściło taki wizerunek, co jest czymś pozytywnym. Poznaj kobietę, która zawróci ci w głowie Różnica wieku - źródła konfliktów Jak podkreśla dr Duda, badania socjologiczne pokazują również, że część dwudziestokilkulatków uważa, że ich rówieśniczki są mniej dojrzałe emocjonalnie i społecznie i trudno znaleźć z nimi płaszczyznę porozumienia. Normy kulturowe ulegają przetasowaniu, nadal jednak przeważają związki równolatków lub takie, w których mężczyzna jest starszy o kilka lat od swojej partnerki. A na jakie bariery natrafiają pary, w których partnerka ma więcej wiosen? – Czasem są to kwestie związane z prawami natury – mówi socjolog. – Na przykład gdy partner chce założyć rodzinę, a partnerka ma już dziecko z poprzedniego związku i nie chce się decydować na kolejne. Zdarza się jednak, że partner przychyla się do takiej decyzji oraz akceptuje dziecko partnerki jak własne i przelewa na nie ojcowską miłość. W rzeczywistości nie metryka jest problemem. Przede wszystkim chodzi o dojrzałość emocjonalną i społeczną partnerów. To istota ich doboru. A że takie związki się sprawdzają i potrafią być bardzo szczęśliwe, pokazuje samo życie. *Imiona bohaterek zostały zmienione. Dołącz do nas na Facebooku! Autor: Maria Mazurek ------------------- Artykuł pochodzi z serwisu Źródło: Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2012-12-27 18:42:15 gozef Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-12-27 Posty: 1 Wiek: 20 Temat: kocham ja... jestem mlodszy o 15 lat.. Witam,mam na imię Filip, niedawno skonczylem 20 lat.. Zarejestrowalem sie tutaj z prosba o pomoc kierowana glownie do kobiet...polegajaca na ewentualnym pokazaniu jak w takim przypadku zachowuje sie, mysli kobieta oraz jak byc moze.. moglbym sobie z tym starsza od siebie kobiete, dokladnie o 15 lat.. poznajac ja mialem 18. Na samym poczatku jasno dawala mi do zrozumienia, ze nasza znajomosc bedzie polegala wylacznie na zasadzie klasycznego ukladu opartym na przyjazni i oczywiscie seksie. Przez pierwsze 3 miesiace spotykalismy sie srednio raz na 2 tygodnie glownie ze wzgledu na jej obowiazki wobec 12 letniej corki oraz pracy. Z biegiem czasu ilosc spotkan wzrastala jak rowniez nasze zaangazowanie. Wiedzialem, ze to do niczego nie prowadzi ona rowniez ale jakos nie bylem w stanie tego skonczyc podobnie zreszta jak i ona. Zaczelismy sie poznawac... po kilku miesiacach juz wiedzialem, ze ja kochami powiedziałem jej to. Ona z usmiechem na twarzy powiedziala, ze to tylko zauroczenie, ze jest jej bardzo milo ale tak na prawde nie wiem o czym mowie.. zebym przestal. Wiedzialem rowniez i widzialem to w jej oczach, ze ona tez cos do mnie czuje, cos znacznie w stanie rzucic dla niej wszystko, chcialem nawet z nia zamieszkac..razem z corka. Pomimo swojego mlodego wieku zdazylem udowodnic, ze nie jestem zwyklym gowniarzem, ze jestem wystarczajaco odpowiedzialny, ze jestem wystarczajaco dojrzaly emocjonalniei intelektualnie zeby sprobowac. Z drugiej jednak strony wiedzialem, ze to nie ma najmniejszego sensu..teraz ona przynajmniej dla mnie byla piekna kobieta w kwiecie wieku ale co by bylo za 10, 15 lat. Jej praca.. rowniez mi nie pomagala...wrecz przeciwnie ale nie na tym polega milosc prawda? Spotykalismy sie przez 9 miesiecy.. pod koniec 2 - 4 razy /2 tyg.. ze spotkania na spotkanie bylo tylko lepiej...jednak nic nie trwa wiecznie i kiedys musial nastapic jakis gorszy moment.. wczesniej byly gorsze momenty ale tamten wieczor przekreslil wszystko i w wiekszej mierze byla to wylacznie moja wina. Nadszedl dzien kolejnego spotkania..juz wtedy bylem dosc mocno negatywnie nastawiony.. zly dzien, humor, jak sie pozniej okazalo rowniez u niej. Ona mowila do mnie przez ok godzine o swoich problemach a ja nie majac ochoty po prostu milczeniem dalem jej do zrozumienia, ze nie chce tego sluchac zreszta pamietam, ze tak czy owak nie bylbym w stanie jej kompletnie pomoc... moglbym ewentualnie dodac zeby sie nie przejmowala czy cos podobnego, moglem rowniez ja przytulic tak po prostu od serca. Wygarnela mi, ze jezeli przyjezdzam do niej tylko i wylacznie po to zeby sie pobzykac..ja jak zwykle zdenerwowalem sie..lzy w oczach, nie wiedzialem co powiedziec. Zreszta jestem dosc uczuciowym chlopakiem i czesto sie denerwuje jezeli na czyms badz na kims mi na prawde zalezy. Byl to nasz ostatni wspolny wieczor. W Przeciagu ostatnich 5 miesiecy spotkalismy sie raz... nic z tego nie rozmawialismy przez telefon dosc dlugo...pomimo tego, ze ledwo bylem w staniej wydusic z siebie slowa. Powiedziala, ze mnie nie kocha..chociaz laczac to wszystko nie wydaje mi sie aby to do konca byla prawda...Wszystko opisalem w ogromnym skrocie...prosze czytajacych o wziecie tego pod uwage. 2 Odpowiedź przez Osh Maya 2012-12-27 19:08:42 Ostatnio edytowany przez Osh Maya (2012-12-27 19:09:20) Osh Maya Net-Facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-12-25 Posty: 44 Wiek: 39 Odp: kocham ja... jestem mlodszy o 15 lat.. gozef napisał/a:Wiedzialem rowniez i widzialem to w jej oczach, ze ona tez cos do mnie czuje, cos znacznie mają to do siebie, że mają głębię, która niekoniecznie odzwierciedla prawdę o drugiej osobie w taki sposób w jaki my ją jesteśmy w stanie napisał/a:Nadszedl dzien kolejnego spotkania..juz wtedy bylem dosc mocno negatywnie nastawiony.. zly dzien, humor, jak sie pozniej okazalo rowniez u niej. Ona mowila do mnie przez ok godzine o swoich problemachstarając się potraktować Ciebie jako dojrzałego partneragozef napisał/a:a ja nie majac ochoty po prostu milczeniem dalem jej do zrozumienia, ze nie chce tego sluchacdając jej do zrozumienia że dojrzały nie jesteśgozef napisał/a:Zreszta jestem dosc uczuciowym chlopakiemA czasem dajesz to do zrozumienia tym, że nie chcesz kogoś słuchać?gozef napisał/a:Powiedziala, ze mnie nie kocha..chociaz laczac to wszystko nie wydaje mi sie aby to do konca byla prawda...Jest duża różnica pomiędzy "wydaje się" a "wiem".Za mało uwagi poświęcasz szczegółom, w kontaktach z kobietami szczegóły bardzo się liczą. Tym co przeszkadza mężczyźnie przez cały czas czuć się dobrze jest upływający czas. Jedyną rzeczą która wybawia go na chwilę z cierpienia jest zadedykowanie czegoś kobiecie swojego życia. A jedyna rzecz którą kobieta może mu dać w zamian, to seks. - to jest zajebiście smutna prawda moje panie. Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź Poprzednia 6 7 8 9 10 11 12 Dalej Strona 11 z 12 Rekomendowane odpowiedzi Wszyscy chcą mnie naprawiać, jakbym miał zepsuty mechanizm. A ja nie chcę naprawiania, tylko akceptacji. Bo ty jesteś/byłbyś emocjonalny nawet bez choroby i pewnie nieraz też byś się ludzi radził w pewnych sprawach. Natomiast choroby afektywne charakteryzują się tym, że objawiają się zmianami emocjonalnymi, nad którymi nie można mieć kontroli, więc nie jest dobrym pomysłem je akceptować. Idąc dalej z twoją metaforą, po co naprawiać, najwyżej się coś urwie albo kogoś prąd pokopie... Fajnie by było móc oddzielić emocje/zachowania, które wynikają z charakteru i świadomych wyborów od tych chorobliwych. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach O ile zwykle zgadzam się z cyklopką, to powyżej, zapewne przez przypadek, napisała jakąś bzdurę: Natomiast choroby afektywne charakteryzują się tym, że objawiają się zmianami emocjonalnymi, nad którymi nie można mieć kontroli, Oczywiście, że można mieć kontrolę. To, że nie można mieć kontroli to równie wielka bzdura jak to, że w manii nie ma się wglądu w chorobę. (znajomy lekarz mi to mówi, a ja się z nim nie zgadzam). Można mieć kontrolę, ale tylko jak się ćpa leki, zwłaszcza pacyfikujące dawki w momencie "zmian emocjonalnych" i jak jest się dobrze wytresowanym via psychoterapię. Oczywiście tam dalej jest mądra myśl: więc nie jest dobrym pomysłem je akceptować. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Łapa, wiesz, to nie jest kwestia zgadzania się, bo ja nie wyrażam opinii, tylko piszę jak ja to rozumiem. Natomiast leczę się na coś innego, więc nie mam takiego doświadczenia. Niemniej jednak zostałabym przy zdaniu, że nastrojów i zachowań będących objawem choroby nie można kwitować "taki już jestem". Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Niemniej jednak zostałabym przy zdaniu, że nastrojów i zachowań będących objawem choroby nie można kwitować "taki już jestem". cyklopka i tutaj pełna zgoda. Nicholas nie pozwól, żeby choroba definiowała to kim jesteś. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Gość Nicholas nie pozwól, żeby choroba definiowała to kim jesteś. Właśnie nie pozwalam. Ale nie zgadzam się tym bardziej, żeby decydowały o tym psychotropy Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Nicholas1981 wydaje mi się, że jeśli jesteś chory na ChAD to tylko naćpanie Cię po uszy prochami i dobra psychoterapia sprawią, że choroba przestanie Cię definiować. Ale nie ma co tutaj dywagować, z tego co widzę raczej pozostaniesz przy swoim zdaniu. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Gość Nicholas1981 wydaje mi się, że jeśli jesteś chory na ChAD to tylko naćpanie Cię po uszy prochami i dobra psychoterapia sprawią, że choroba przestanie Cię definiować. Ale nie ma co tutaj dywagować, z tego co widzę raczej pozostaniesz przy swoim zdaniu. No raczej pozostanę przy swoim zdaniu. I nic nikomu do tego. W końcu to moja sprawa. Trzy lata nie biorę leków i żyję, nie choruję. Możesz to wyjaśnić? Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Mogę. Po Twoich postach widać, że jesteś rozchwiany jak mleczny ząb. Więc żyjesz to na pewno. Ale nie chorujesz? Kogo Ty chcesz oszukać? Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Gość Mogę. Po Twoich postach widać, że jesteś rozchwiany jak mleczny ząb. Więc żyjesz to na pewno. Ale nie chorujesz? Kogo Ty chcesz oszukać? Pewnie, że nie choruję. Wiem jak wygląda mania u mnie i jak wygląda depresja. Teraz tego nie mam na pewno. A że jestem emocjonalny? No cóż, zawsze byłem. Przed chorobą też... A temat dotyczy czegoś innego, więc może dajcie już spokój z tymi pouczeniami Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Nicholas1981, Łapie i Cyklopce pewnie chodzi o to, że jeśli ma się stwierdzony CHAD, a nie podejmowało się w związku z tą chorobą żadnych kroków, to dalej brnie się po omacku do celu. Chodzi o to, że nie jesteś obiektywny w ocenie swoich zachowań. A psychoterapia mogłaby rozwiać wątpliwości. Myślę też, że nikt tu nikogo nie poucza, to z troski o Ciebie pojawiły się tu wpisy. Wątpię, że ktoś chciałby Cię skrzywdzić Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Gość *Monika*, sorry, ale coś takiego wzbudza we mnie tylko agresję i odnosi przeciwny do zamierzonego skutek. Tyle już powinnaś o mnie wiedzieć. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Szczerze mówiąc, to ja nikogo tu na psychoterapię nie wysyłam, bo nie mam w zwyczaju. Po prostu postawa "niech mnie ktoś bierze ale razem z moimi problemami" nie wydaje mi się dobra. Ale nie muszę się więcej odzywać w tym temacie, bo co ja wiem. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Nicholas1981, wiem... kto lubi być pouczany? cyklopka, wyraziłaś swoje zdanie,nie dopatrzyłam się, żebyś kogoś wysyłała na terapię. To nie jest takie proste... do terapii trzeba dojrzeć. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Gość ... do terapii trzeba dojrzeć. A jak wiadomo nie jestem dojrzały tak w ogóle... Ale usłyszałem ostatnio, że facet dojrzewa tylko do trzech lat, potem już tylko rośnie. Więc mam małe szanse. Dobra, nie będę się złościł, bo chwilowo mam dobry nastrój. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Niko nie chce terapii, nie wmawiajcie mu na siłę, bo do psychoterapii potrzebna jest wola zmiany - to jest jeden z warunków niezbędnych przed, więc nawet pójście w takiej kondycji zdało by się na nic. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Gość Wracając do tematu, to w wieku ok. 25 lat, zakochałem się kiedyś w kobiecie w wieku 50 lat, wstydzę się o tym mówić, ale tu na forum nikt mnie nie zna Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach *Monika*, Myślę też, że nikt tu nikogo nie poucza, to z troski o Ciebie pojawiły się tu wpisy. watpie ze z troski. predzej sa zazdrosni ze sa chorzy i musza brac leki, a tu pojawia sie ktos kto mowi jestem chory i nie bierze..:-P psychoterapia to shit..koles ma swoj swiatopoglad i po co jakis stary pierdziel (albo co gorsza mlody i niedouczony) ma mu cokolwiek implikowac do mozgu. cyklopka, "niech mnie ktoś bierze ale razem z moimi problemami" nie wydaje mi się dobra. mysle ze tutaj panuje zbyt perfekcjonistyczne podejscie. ludzie sa rozni -jedni wplywaja na nas kojaco,inni wyzwalaja demona, ale prawda jest taka ze autor postu wystawia kawę na ławę i za to powinien byc doceniony. wiesz ilu podłych hujów chodzi po swiecie kolekcjonujac upadłe dusze? jesli baba "kocha za bardzo" i wstepuje w zwiazek z facetem, ktory ja krzywdzi to jest to jej potrzeba,ktorej zaspokojenie on jej gwarantuje. kazdy ma rowniewazne istnienie, ale parskam smiechem jesli na CHAD proponujecie terapię- bo trzeba dojrzec zeby zdac sobie sprawe z tego ze najwazniejsza sprawa w tej chorobie to umijetnosc zycia z nia, co autor opanowal do perfekcji. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach *Monika*, Myślę też, że nikt tu nikogo nie poucza, to z troski o Ciebie pojawiły się tu wpisy. watpie ze z troski. predzej sa zazdrosni ze sa chorzy i musza brac leki, a tu pojawia sie ktos kto mowi jestem chory i nie bierze..:-P psychoterapia to shit..koles ma swoj swiatopoglad i po co jakis stary pierdziel (albo co gorsza mlody i niedouczony) ma mu cokolwiek implikowac do mozgu. Popatrzyłam ze swojej perspektywy. Lubię ludzi i daleko jestem od zazdrości... Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Gość *Monika*, Ty patrzysz jakby z drugiego brzegu Królowo i to jest ok. A swoją drogą Zima to ja tak średnio radzę sobie z chorobą. Bo się jeszcze trochę buntuję. Ale już coraz mniej. Trzeba z tym jakoś żyć. I chcę sam decydować jak... Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Nicholas1981, Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach jesli baba "kocha za bardzo" i wstepuje w zwiazek z facetem, ktory ja krzywdzi to jest to jej potrzeba,ktorej zaspokojenie on jej gwarantuje. No ale zdrowe to nie jest.. a kiedy juz dojdzie dlaczego kocha za bardzo i przepracuje to nie pozwoli zeby ja jakis gnojek krzywdzil , ale parskam smiechem jesli na CHAD proponujecie terapię- na chad to glownie leki...terapia tylko uczy jak zyc z choroba zeby za bardzo nie uwieralo Zima masz zly dzien dzisiaj? Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Gość Jasne, najlepiej głaskać po głowce Jakby dobrze radził sobie z choroba to na wielu płaszczyznach tą w zwiazku. Osobiscie mi to jest obojetne jak ktoś postepuje, natomiast ja wyciagam wnioski z własnego zycia, z forumowiczow i z tego co widzę dookoła. NIKT MNIE NIE PRZEKONA ze chora osoba obojetnie czy jest to schizforenia, czy CHAD czy cos innego nie potrzebuje kompleksowego leczenia. Terapia to umiejetnosc nauki w roznych sytuacjach, pokazanie innego spojrzenia-czesto lepszego nie w sensie wywyzszania sie tylko w celu polepszenia dla danej osoby jakosci zycia, czyli wypracowanie takich zachowan, ktore nie beda negatywnie wpływały na jakosc zycia. Oczywiscie nikt nie uniknie błedow, ale np dzieki terapii mozna mozna nauczyc sobie radzic z agresja itd...człowiek jest wtedy powiedzmy szczerze mniej uciazliwy dla otoczenia czy swoje drugiej połowki. I mam takie wnioski, ze jezeli człowiek naprawde chce cos ze soba zrobic - to zrobi, jak nie chce to nie bedzie szczesliwy-jego wybor, co do zazdrosci-to akurat nikomu niczego nie zazdroszcze...ale nie sadze ze głaskanie po głowce i przytakiwanie ludziom z zabureniami/chorobami pomoze, raczej ich umocni w przekonaniu ze sa tacy biedni, a wszyscy wokol be, a niestety to MY mamy glownie problem a nie inni. I PODSUMOWUJAC -jak zdajesz sobie z tego sprawe, leczysz sie to jestes na dobrej drodze... Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Gość agusiaww, a jeśli głaskanie po główce bardziej pomaga niż opierdalanie? Ja tam lubię być głaskany , lubię się przytulić. Doszedłem do wniosku, że chyba jestem taki niedoprzytulany i niedokochany, że właśnie tego potrzebuję najbardziej. To mi pozwoli uwierzyć w siebie. Całe dotychczasowe życie słyszałem, że jestem taki beznadziejny i nic już ze mnie nie będzie. Może wystarczy. Nigdy nie mówiłem, że wszyscy wokół są tacy "be" a ja jestem biedny, chory i bierzcie mnie z całym dobrodziejstwem inwentarza. Wręcz przeciwnie, mam raczej tendencję do obwiniania siebie za wszelkie porażki. Doskonale znam swoje słabości. Teraz chciałbym nareszcie skupić się na mocniejszych stronach. Osoba zdrowa wiążąc się z chorym psychicznie łatwo nie ma, to jasne. Musi wiedzieć na co się decyduje. Ja nie zmienię tego, że mam tę durną chorobę. Mogę zmienić pewne cechy charakteru. Mogę próbować walczyć z zaborczością, zazdrością itd. Może się nie nadaję do związku, nie powinienem mieć rodziny, płodzić dzieci i je unieszczęśliwiać. Ale bardzo chcę, żeby mnie ktoś kochał tak po prostu, nie z jakiegoś powodu, nie dlatego, że robię to czy tamto. Może nie zasługuję na miłość, ale czy na miłość trzeba zasługiwać? Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Teraz chciałbym nareszcie skupić się na mocniejszych stronach. Terapiai w tym wlasnie pomoze :) Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Gość Candy14, wolę terapię łóżkową Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Poprzednia 6 7 8 9 10 11 12 Dalej Strona 11 z 12 Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony. Zaloguj się Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej. Zaloguj się Zastanawiam się, czy to nie jest sygnał od twojej "intuicji", że to nie jest dopasowana do ciebie partnerka pod względem genów. Chodzi mi o taki biologiczny "radar". Podam przykład: czasem z żoną komentujemy kogoś i ona twierdzi, że to piękna kobieta, a ja tego zupełnie nie widzę. Proszę ją o wskazanie, co uważa za piękne i mimo, że słucham i staram się "patrzeć jej oczami", to taka osoba na moim radarze pozostaje "niewidoczna" (w drugą stronę niestety nie mam wiarygodnych danych - kiedy ja komentuję, że jakaś kobieta jest ładna, a żona się ze mną nie zgadza, to nie jestem pewien jej szczerości, tzn. czy nie robi tego z praktycznej zapobiegliwości). Inny przykład to moja żona: wiem, że ma swoje "usterki" w wyglądzie, które miała od zawsze, ale mi one nigdy nie przeszkadzały i to nie dlatego, że sobie przetłumaczyłem, że ma wiele zalet, więc parę usterek można znieść. Po prostu mój "radar" niczego negatywnego mi nie sygnalizował. Zawsze patrzyłem na nią tak, jak patrzy małe dziecko, które widzi np. brzydką brodawkę u dziadka i się jej nie brzydzi, przytula się i głaszcze ją bez oporu. Za to dziecko widzi np. szminkę na ustach mamy i ta szminka wydaje mu się ohydna, nie rozumie jej "ładności" i nie pozwoli się pocałować, póki mama jej nie zmyje. To czysta intuicja. Jest jeszcze jedna kwestia: może w ogóle masz problem z odbiorem jakiejś części ciała. Np. przypuśćmy, że uważasz, że ktoś ma brzydkie kolana. Ale może kolana w ogóle budzą w tobie jakieś negatywne skojarzenia? Albo np. uważasz, że są odpychające paluszki u stóp - takie często niekształtne, bo przez cały rok ściśnięte w butach formujących je nieanatomicznie? Ale może to nie wina paluszków, tylko jest to twój anty-fetysz? Coś, czego widok gasi twoje podniecenie. Każdą część ciała można odebrać źle, jak się na nią spojrzy z odpowiednim negatywnym uprzedzeniem. Tak na marginesie - dlatego lepiej jest nigdy nie zaznajamiać się z byłym swojej kobiety (jeżeli taki kiedykolwiek istniał). On ci pozwoli ją zobaczyć swoimi oczami, w których stała się na tyle brzydka i odpychająca w wyglądzie i zachowaniu, żeby ją zostawić. I nie zrobi tego specjalnie, po prostu tak ją widzi. Z paniami jest podobnie, lepiej nie wypytywać o nic byłej swojego faceta. Chyba, że się ma go serdecznie dość. Wtedy dostanie się jeszcze więcej argumentów, żeby go zostawić i to takich, o których się wcześniej nawet nie miało pojęcia. Cytuj

kocham starszą od siebie kobietę